MENU

Za oknem zimowo zaczyna się dzień!

Tak, dziś o Warszawie. Trochę, bo zdecydowanie więcej o Monice i Konradzie. Ale o Warszawie też, choć krótko. Jestem tam 3 do 5 razy w roku na ślubnych parkietach. I Warszawa przyjmuje mnie zawsze z wielką życzliwością. Nie o kawę i ciasto chodzi rzecz jasna, nie o ładną pogodę też. Nic z tych rzeczy. Chodzi o to, że za każdym razem gdy tam byłem to jako fotograf, który nic nie zakłada i nie spodziewa się niczego, dostawałem bardzo dużo. Najwięcej zasług w tej kwestii przypisuję oczywiście głównym bohaterom, czyli Monice i Konradowi właśnie. Zaczynam jednak wierzyć, że jest pewna prawidłowość miejsca z tym związana.

Początek. Trudny, 20 minut mojego opóźnienia, to prawda, zrzucam to jednak na karb parkowania. Ale od wejścia do budynku lekko, interesująco, szybko i wolno jednocześnie, w pełnym wachlarzu emocji. Dobrze mi tam z nimi było, nawet bardzo. Zostały mi dwa śluby do oddania i już trochę tęsknie.

Pełen wpis na Majdosz.pl, najgorącej zachęcam!

X